Zbysław Marek Maciejewski – malarstwo, rysunek, grafika z lat 60. i 70.
Wacław Taranczewski – pastele 1980-1983
dzieła z kolekcji firmy ALADYN
Mistrzowie odchodzą, ale zostają ich dzieła oraz uczniowie, którzy później sami stają się mistrzami – przynajmniej niektórzy z nich. Choć „wybili się na niepodległość” i kroczą własną drogą, w ich pracach odruchowo doszukujemy się nawiązań do dorobku słynnych Nauczycieli. Niekiedy ślady owej relacji znajdujemy pod postacią czytelnej inspiracji czy nawet cytatu, a czasem musimy ich poszukać bardziej wnikliwie, niemal z lupą w ręku. Zazwyczaj też ta wyraźna początkowo nić kontynuacji staje się, wraz z indywidualnym rozwojem ucznia, coraz cieńsza, coraz bardziej pogmatwana, wreszcie całkiem zanika. I właśnie o przypadku powiązań między dwoma Mistrzami, nauczycielem i uczniem, opowiada nasza wystawa.
Jej bohaterami są Wacław Taranczewski (Mistrz-nauczyciel) i Zbysław Marek Maciejewski (Mistrz-uczeń) – dziś klasycy polskiej sztuki współczesnej. Obaj związani z Krakowem i tutejszą Akademią Sztuk Pięknych, w której spotkali się w latach 60., gdy Maciejewski studiował malarstwo w pracowni prowadzonej właśnie przez Taranczewskiego. Profesor cieszył się już wówczas na uczelni statusem legendy, zaliczany był również do najwybitniejszych polskich kolorystów – kierunku kształtowanego głównie przez tzw. kapistów (od Komitetu Paryskiego), czyli grupę artystów, którzy w latach 20. XX wielu studiowali i tworzyli we francuskiej stolicy (m.in. Jan Cybis, Józef Czapski, Artur Nacht-Samborski, Czesław Rzepiński, Zygmunt Waliszewski). Miłością do koloru trwale zaraził Taranczewskiego na początku lat 30. Tytus Czyżewski, lecz nie była to miłość ślepa – pozostał bowiem, co podkreśla wielu historyków sztuki, artystą otwartym, wciąż poszukującym nowych środków wyrazu, niejednokrotnie flirtującym z impresjonizmem, kubizmem czy nawet abstrakcjonizmem. Pozostawił bogaty i różnorodny dorobek – głównie pejzaże, portrety i martwe natury, malowane z wyrafinowaną prostotą i rzecz jasna bogatą kolorystyką.
Tym, co Maciejewski przejął od swojego Mistrza, było przede wszystkim głębokie docenienie funkcji, jaką w malarstwie czy w rysunku pełni kolor. Wpływ odebranej w czasie studiów lekcji widoczny jest w całej dojrzałej twórczości artysty. Dla porządku dodać trzeba, że duch koloryzmu przenikał wówczas głęboko mury całej krakowskiej uczelni, pozostając zresztą w polemice z dominującą w polskiej i europejskiej sztuce awangardą.
Tu jednak kończą się proste kontynuacje na linii mistrz-uczeń. Maciejewskiego niezbyt bowiem interesują estetyzujące gry z rzeczywistością, fascynuje go człowiek – jego otoczenie, uwikłanie w kulturę, konwenans i konwencję, w fizjologię i seks. Przenosi na swoje obrazy ludzką rzeczywistość, prawdę – czasem uwodzącą pięknem, ale najczęściej ukazaną od gorszej strony, nie upozowaną, pełną pęknięć i dysharmonii. Na tle dość statecznej twórczości swojego akademickiego promotora malarstwo Maciejewskiego aż kipi od emocji, których amplituda wydaje się niekiedy wykraczać poza skalę, sięgając od nastrojów sentymentalnych, pełnych miłości i ciepłej pobłażliwości dla ludzi po lodowato precyzyjną analizę czy wręcz okrucieństwo, z jakim traktuje postacie. Bohaterowie tych obrazów przedstawieni są bowiem w momencie rozluźnienia, chwilowej utraty maski, rezygnacji z pozy. Takimi, jakimi są naprawdę. „W obrazach Zbysława obecne są żądze i namiętności, ekstatyczne olśnienia i poetycka zaduma, pikanteria estetycznej delektacji pomieszana z podskórnym niepokojem, z ciemną stroną erotycznego rozbudzenia. Gdzieś, z groźnych cieni, gęstych zakamarków i soczystych połaci zieleni wydobywa się subtelny, liryczny szept człowieka pełnego uczuć i wątpliwości…” – tak przed laty pisał o twórczości Maciejewskiego Stanisław Tabisz. Jakaż szkoda, że wciąż niemal nieobecna w galeriach i salach wystawienniczych…
Tym bardziej miło nam zaprosić na ekspozycję w Galerii CENTRUM NCK. Choć nie jest to niestety pełen przegląd dorobku obu znakomitych artystów, pozwala on uchwycić charakterystyczne przecięcia i rozbieżności ich twórczości. W znacznej części prezentowane prace pochodzą bowiem z okresu, rzec można, „stykowego” – z pierwszych lat samodzielnej pracy Zbysława Marka Maciejewskiego (około 300 rysunków i grafik głównie z lat 60. i 70. XX wieku oraz nie pokazywane dotychczas unikatowe projekty scenograficzne) oraz z ostatniego okresu aktywności twórczej Wacława Taranczewskiego (24 pastele z początku lat 80. oraz dwa niezwykle cenne obrazy olejne: autoportret z lat 20. oraz portret z 1984 roku namalowany przez syna artysty – Pawła Taranczewskiego). Wszystkie prezentowane na wystawie obrazy, rysunki i grafiki Zbysława Marka Maciejewskiego oraz pastele i obrazy olejne Wacława Taranczewskiego pochodzą ze zbiorów Bronisława Nowaka i Jarosława Mudyna z Firmy ALADYN.