Wystawa memoriałowa obrazów Marka Ejsmonda


25.04.2025 - 25.04.2025

Zapraszamy na wystawę memoriałową Marka Ejsmonda-Ślusarczyka, wybitnego malarza i pedagoga, który przez lata był związany z Państwowym Ogniskiem Artystycznym „Nowolipki" w Warszawie.


Marek Ejsmond-Ślusarczyk zadebiutował jako artysta w 2000 roku, tuż po dyplomie na Wydziale Malarstwa warszawskiej ASP. Szybko zyskał rozpoznawalność – nie tylko dzięki swojej niezwykle charakterystycznej twórczości opartej na motywie elipsy, ale też dzięki niebanalnej osobowości. Był laureatem licznych nagród, uczestnikiem międzynarodowych wystaw i stypendystą Ministerstwa Kultury. W 2009 roku został odznaczony tytułem „Zasłużony dla kultury polskiej”.


Jego ostatnie prace – poruszające autoportrety – powstały już w cieniu choroby. Mimo ogromnych trudności, do ostatnich dni nie przestawał tworzyć.


Ta wystawa to hołd dla artysty, który w swojej sztuce i życiu był zawsze prawdziwy.


Poniżej tekst poświęcony Markowi napisany przez dr Annę Karolinę Zwoniarską:


"Twórczość Marka Ejsmonda-Ślusarczyka zaczęłam obserwować dokładnie z chwilą kiedy obronił dyplom na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie, a ja zaczęłam wtedy studiować. To było w 2000 roku. Marek został na uczelni w roli asystenta prof. Marka Wyrzykowskiego. Był wtedy bardzo barwną postacią, po uczelni przechadzał się z ogromnym psem Fiodorem i słynął z robienia kawałów w duecie z Łukaszem Rudnickim, również asystentem.


Po studiach szukał swojej drogi artystycznej, paradoksalnie pomogło mu w tym odejście z ASP. Wtedy zaczął swoją przygodę z elipsą. Znalazł znak, który stał się tak charakterystyczny dla jego twórczości. Odmieniał go przez wszystkie przypadki, wciąż komponując nowe zestawienia, a tym samym znaczenia. Jego obrazy często nagradzano. Na XX Festiwalu Polskiego Malarstwa Współczesnego na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie zdobył Nagrodę Wojewody Zachodniopomorskiego w 2004 r., na II Warszawskim Festiwalu Sztuk Pięknych uzyskał 3 nagrodę w 2006 r. Tego roku uczestniczył również w wydarzeniach: „Warszawa w Sofii”, „Warszawa w Berlinie. Współczesne malarstwo polskie” oraz w IV Międzynarodowym Biennale Sztuki na Kostaryce oraz „Nowe Tendencje w Malarstwie Polskim” Galeria Miejska BWA Bydgoszcz. W 2007 r. jego prace można było zobaczyć na Triennale Malarstwa Współczesnego „ Jesienne Konfrontacje” w rzeszowskim BWA i na Biennale Malarstwa „Bielska Jesień” oraz na I Międzynarodowym Biennale Obrazu „Quadro-art 2007” w Łodzi. Był także stypendystą Funduszu Promocji Twórczości Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


Kiedy otrzymywał Nagrodę EXIT za „konsekwencję w tworzeniu własnego, niepowtarzalnego języka wypowiedzi oraz za nadzieję, którą dają jego obrazy, że we współczesnym świecie sztuki jest miejsce na malarstwo w najbardziej tradycyjnym tego słowa znaczeniu”[1] malowaliśmy w jednej pracowni na warszawskiej Pradze. Nasze warsztaty były obok siebie. Marek pracował w idealnym porządku, zawsze skupiony, konkretny i bardzo zdyscyplinowany.


Uhonorowaniem tej konsekwencji było odznaczenie w 2009 roku przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego za twórczość malarską oraz za osiągnięcia w dziedzinie edukacji artystycznej odznaką honorową „Zasłużony dla kultury polskiej”. Pomimo tych sukcesów nie zmienił się, pozostał skromnym i trochę nieśmiałym artystą. Nie lubił mowić o sobie, szczególnie publicznie.


W 2014 roku uzyskał stopień doktora sztuki. Cały czas pracował jako dydaktyk w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, w Ośrodku Kultury Ochoty i w Państwowym Ognisku Artystycznym Nowolipki, z którym był szczególnie emocjonalnie związany.


W 2023 roku miałam wielką przyjemność być kuratorem jego indywidualnej wystawy w A Galerii w Siedlcach. Pokazywał prace z ostatniej serii pt.: „Skutki uboczne spaceru”, pejzaże zredukowane do najprostszych znaków, jednocześnie bardzo przestrzenne, bo pomimo tak silnej redukcji Ejsmondowi-Ślusarczykowi zawsze udawało się doskonale oddać subtelne przejścia pomiędzy planami. To była bardzo osobista podróż, do której zapraszał widza. Efekt czasu spędzonego w górach, po których uwielbiał chodzić i czasu spędzonego nad Wisłą, niby w mieście, a jednak całkiem zanurzony w przyrodzie. Nokturny, które fotografował, bo praktycznie nie rozstawał się z aparatem, przekształcał na swój niepowtarzalny sposób.

Nie wiedzieliśmy, że w tym czasie otrzyma diagnozę nowotworu mózgu. W tym kontekście szczególnie wstrząsające okazują się jego autoportrety. Ukazuje na nich tylko sylwetę głowy i ramion, później tylko samej głowy.


Widzieliśmy się niecałe dwa tygodnie przed jego śmiercią, miał już duże problemy z poruszaniem się, mówieniem, pomimo tego rysował. Powstawały rysunki flamastrami. Ostatni zapis jego twórczej drogi".

 

1. Dagmara Babińska „Malarz zanurzony w bezczasie”, kwartalnik EXIT nr 4 (72) 2007, s. 4594.

 

 

Państwowe Ognisko Artystyczne NOWOLIPKI

ul. Nowolipki 9b <BR>

Warszawa

25.04.2025 - 25.04.2025

wernisaż

25.04.2025

18:00